Śmiech na sali.. - urzędowe paradoksy
Za chwilę minie dwa miesiące jak nasz projekt lezakuje w urzędzie.
Ostatnio dostaliśmy pisemko w celu wykonania poprawek. Tak więc siup do architekta raz dwa trzy poprawki zrobione, projekty oddane. Po rozmowie z Panią urzędnik usłyszałam że po poprawkach projekt pójdzie do Pana naczelnika i na dniach będzie pnb. I już w serducho napłynęła nadzieja ze chodź jedna rzecz mimo kilku przeszkód pójdzie względnie przyzwoicie.
Najwięcej cyrkow wychodzi o garaż - a w woli ścisłości pomieszczenie gospodarcze.
Absurdy które do tej pory wyszły to:
1. Ma stać na równo w granicy, a nie 30 cm od. 2. Projekt budynku.... 3. Brak możliwości blachy na elewacji...
Wszystko udało się pozmieniać i architekta. Ale urząd nie był by sobą gdyby nie zaskoczył czymś jeszcze. Dziś dodaje telefon od architekta. Urzad wymaga od nas ściany ppoż w pomieszczeniu gospodarczym. (!) zrobiłam oczy jak pięć złotych, architekt stwierdził że pani urzędnikczka to skończona idiotka która chyba pierwszy projekt z jakim ma do czynienia... Kazano nam odsunąć pomieszczenie gospodarcze o 1.5m od granicy.
Naprawdę byłam skłonna zrezygnować z tego pomieszczenia i zrobić partyzankte zamiast męczyć się tak...
A wy z jakimi abstrakcjami się spotkaliscie w urzędach.?
Żeby się nie poddawać od kilku dni towarzyszy mi ta piosenka : https://www.youtube.com/watch?v=aWR1NkTY4zM&feature=share i zastanawiam się czy to już ten etap kiedy powinno się odwiedzić kozetke lekarza 😂